Szanowni Państwo,
informujemy, że blog został przeniesiony na stronę www.bloglodzmaraton.pl
Zapraszamy do czytania i komentowania wpisów!
czwartek, 7 listopada 2013
wtorek, 29 października 2013
Tydzień 5: Węglowodany jakie, kiedy, dlaczego?
Ostatnio poruszyłem temat
węglowodanów w żywieniu biegaczy, a że jest on obszerny, dziś jego dalszy ciąg.
Węglowodany mamy bowiem różne: proste i złożone, te o niskim i wysokim indeksie
glikemicznym, węglowodany z owoców oraz z produktów zbożowych, a więc które
wybrać? Na które produkty powinniśmy postawić, aby nasz organizm działał jak supersprawna
maszyna wykonująca w optymalny sposób założenia treningowe? No w końcu kiedy
mamy po nie sięgać?
Pytań
jest wiele, a więc i odpowiedzi będzie kilka. Zaczynając od stopnia złożoności
węglowodanów warto mieć świadomość, iż w diecie biegacza jest miejsce zarówno
na cukry proste czy dwucukry (glukoza, fruktoza, sacharoza itp.), jak również
na cukry złożone (skrobia, maltodekstryna czy amylopektyna). Te pierwsze
większość z nas kojarzy jako cukry powodujące szybki wzrost glukozy we krwi,
szybki wyrzut insuliny, a więc z jednej strony szybkie działanie, a z drugiej
też strony szeroko nagłaśniane ryzyko rozwoju „cukrzycy” czy też otyłości.
Węglowodany złożone kojarzone są natomiast ze stopniowym uwalnianiem glukozy do
krwi, a tym samym spokojniejszym działaniem i mniejszym wyrzutem insuliny do
krwi. Ponadto, węglowodany proste kojarzą się nam najczęściej z produktami o
tzw. wysokim indeksie glikemicznym (im wyższy indeks, tym szybszy wzrost
poziomu glukozy we krwi po spożyciu posiłku), a węglowodany złożone z
produktami o niskim indeksie glikemicznym.
W
rzeczywistości prawda leży gdzieś po środku, gdyż zarówno wśród produktów
dostarczających cukrów prostych, jak i cukrów złożonych znajdą się wyjątki.
Teoretycznie bowiem, im więcej w produkcie jest błonnika i im bardziej złożone
cukry są w nim zawarte, tym spokojniej uwalniania on glukozę do krwi. W
rzeczywistości odpowiedź glikemiczna organizmu zależy od tak ważnych czynników,
jak indywidualne reakcje na spożywany pokarm oraz sposób obróbki
technologicznej produktów węglowodanowych. Jedno z badań, w którym miałem
okazję uczestniczyć wykazało, iż to właśnie te właśnie czynniki w bardzo
istotny sposób regulowały odpowiedź organizmu na produkty węglowodanowe.
Okazało się bowiem, iż w grupie kilkunastu uczestników badania spożywających
identyczne ilości różnych produktów węglowodanowych, wzrost poziomu glukozy we
krwi potrafił być diametralnie różny. Dlatego też ważne jest, aby w miarę
możliwości samemu sprawdzić reakcję organizmu na poszczególne rodzaje pokarmu.
Można to zrobić np. wykorzystując zwykły glukometr mierzący zmiany stężenia
glukozy we krwi. Dla zainteresowanych, najważniejsze dane zbierze się wykonując
pomiar tuż przed spożyciem posiłku, a następnie w 30 i 60min od zakończenia
spożycia.
We
wspomnianych badaniach okazało się również, iż to nie zawartość błonnika, ale
sposób przygotowania potraw (makaron, ryż, kasze, ziemniaki) ma bardzo duży
wpływ na stopień uwalniania glukozy. Przykładowo, odpowiedź glikemiczna
organizmu była niemalże identyczna po spożyciu ryżu białego jak i ryżu
brązowego, czy też zwykłego białego makaronu i makaronu razowego (produkty były
przygotowywane zgodnie z zaleceniami producenta), choć zarówno ryż brązowy, jak
i razowy makaron posiadały wyższą zawartość błonnika. Jeżeli więc będzie nam
zależało na szybkim uwalnianiu cukru do krwi, należy lekko rozgotować ryż czy
makaron, podczas gdy spowolnione uwalnianie możemy uzyskać poprzez gotowanie
„al. dente” bez względu na to, czy w produkcie jest mniej czy więcej błonnika.
Temat szybkości
uwalniania poruszam tutaj nie bez przyczyny, gdyż to właśnie produkty szybko
uwalniające glukozę do krwi będą wskazane min. w szybkiej regeneracji, czy też
w posiłkach spożywanych na krótko przed rozpoczęciem wysiłku. Zwykle produkty
typu jasne pieczywo z miodem/dżemem, płatki kukurydziane, ryż na mleku czy
ciasto drożdżowe, posiadają niską zawartość błonnika oraz szybko uwalniają
glukozę. W związku z tym są zwykle zalecane w okresie bezpośrednio po
zakończonym treningu, jak również w okresie przed treningowym (do 2-3 godzin
przed), kiedy to zaleca się spożywanie węglowodanów łatwoprzyswajalnych, gdyż
nie zalegają w przewodzie pokarmowym podczas wysiłku.
W okresie innym
niż czas okołotreningowy, zwykle zaleca się produkty o niskim indeksie
glikemicznym, które uwalniają cukier stopniowo nie powodując gwałtownych skoków
glukozy czy insuliny we krwi. Do produktów węglowodanowych stopniowo
uwalniających glukozę do krwi, zalicza się produkty zbożowe z pełnego
przemiału, niskoprzetworzone płatki śniadaniowe (jęczmienne, owsiane, otręby
itp.), pełnoziarniste kasze oraz niektóre rodzaje ryżu czy makaronu, choć jak
wspomniałem, ich działanie zależne jest od sposobu przygotowania.
Muszę tutaj również
wyjaśnić, iż na szybkość uwalniania węglowodanów powinny zwracać uwagę przede
wszystkim Ci biegacze, którzy trenują codziennie lub dwa razy dziennie, gdy
przerwy pomiędzy kolejnymi treningami są krótkie. W takich przypadkach
spożywanie węglowodanów szybko uwalniających glukozę do krwi, będzie pozwalało
na optymalne przeprowadzenie każdej sesji treningowej oraz szybką regenerację
po zakończeniu treningu. Jednakże w przypadku tych osób, które biegają 3-4 razy
w tygodniu, o wiele ważniejsza od szybkości uwalniania węglowodanów, jest ich
ilość spożywana w ciągu dnia. Gdy mamy dłuższy odstęp czasu pomiędzy kolejnymi
treningami niż 1 dzień, to właśnie ilość, a nie jakość węglowodanów posiada
największe znaczenie. Wówczas nie ważne jest, czy spożyjemy owoce, kanapkę z
miodem czy makaron. Ważne jest natomiast, aby w kolejnych posiłkach porcjami
tak uzupełniać węglowodany, aby wychodząc na kolejny trening, mieć odpowiedni
zapas glikogenu mięśniowego. Wówczas nasz trening będzie przebiegał w sposób
optymalny.
Podsumowując,
jeżeli trening odbywa się do południa, to jemy lekkie śniadanie (płatki
kukurydziane, jasne pieczywo, naleśniki itp.), po 2-3 godzinach idziemy na
trening, po którym bezpośrednio spożywamy posiłek oparty o łatwoprzyswajalne
węglowodany. W kolejnych posiłkach spożywamy produkty stopniowo uwalniające
węglowodany, jak makaron ugotowany al. dente, kasze, czy pełnoziarniste
produkty zbożowe itp.. W przypadku treningu popołudniu, śniadanie i II
śniadanie mogą być oparte o produkty stopniowo uwalniające węglowodany, ale już
na obiad warto spożyć coś lekko strawnego, podobnie jak w posiłku bezpośrednio
po zakończonym treningu. Na kolację natomiast można spożyć zarówno produkty o szybkim,
jak i stopniowym sposobie uwalniania glukozy do krwi.
Ważne jest
również to, aby metodą prób i błędów, wybrać dla siebie takie produkty, które
spożywane przed treningiem, nie będą powodowały żadnych problemów
żołądkowo-jelitowych. Pamiętajmy, iż podczas biegu ok. 90-95% krwi z przewodu
pokarmowego przechodzi do mięśni, co też oznacza, iż wszystko, co nie zostanie
strawione, może zalegać w przewodzie pokarmowym powodując dyskomfort podczas
biegu często zakończony kolką lub wizytą w toi-toiu. Wybór najlepszych dla nas
produktów, będzie więc zależał od naszych doświadczeń w okresie
okołotreningowym, dlatego też już teraz warto zacząć ćwiczyć różne strategie
żywieniowe, aby 13 kwietnia stanąć na starcie Maratonu w Łodzi w pełni
przygotowanym!
poniedziałek, 21 października 2013
Tydzień 4: Kilka słów o węglowodanach w żywieniu biegaczy
Dziś kilka słów o węglowodanach i
ich roli w żywieniu biegaczy. Niby każdy biegacz wie, że węglowodany są
niezwykle istotne w diecie, ale w rzeczywistości wielu z nas ich unika bojąc
się, że organizm wykorzysta je do odkładania zbędnej tkanki tłuszczowej.
Niestety przekaz współczesnych mediów bardzo często wysyła komunikaty z rodzaju
„jesz węglowodany, przygotuj się na wzrost tkanki tłuszczowej”. Przekaz ten ma
w rzeczywistości niewiele wspólnego z prawdą. Węglowodany bowiem spożywane w
odpowiednich ilościach są niezbędne do optymalnego funkcjonowania WSZYSTKICH
organów naszego organizmu. Podkreślam „optymalnego”, gdyż nie jedząc
węglowodanów organizm będzie sięgał po ciała ketonowe, aby odżywić np. mózg, ale
proces ten nie jest na dłużą metę dla nas korzystny.
Węglowodany
stanowią bowiem główne źródło energii dla naszych komórek. Każdy ruch, w tym
oczywiście bieganie, związane jest z wykorzystaniem węglowodanów jako źródła
energii. Co ważniejsze, im jesteśmy mniej wytrenowani, tym jesteśmy bardziej
uzależnieniu od węglowodanów jako źródła energii. I tutaj chciałbym
„odczarować” mit, który funkcjonuje w sportowym środowisku mówiący o tym, iż
biegając wolno spalamy tkankę tłuszczową, a dopiero przy szybkim intensywnym
biegu sięgamy po węglowodany. Osoby, które zaczynają bieganie, już przy wysiłku
fizycznym na poziomie
50-55% tętna maksymalnego, jako główne źródło energii wykorzystują właśnie węglowodany. Dla osób wytrenowanych, węglowodany będą stanowiły główne źródło energii podczas biegu na poziomie 60-65% tętna maksymalnego. Zakładając, że nasze tętno maksymalne wynosi 200 uderzeń, już przy wysiłku wykonywanym w tętnie 100-110 (osoby mało wytrenowane) czy 120-130 (osoby wytrenowane) będziemy w około 50% korzystali z cukrów, jako źródła energii. Przy takim poziomie tętna najczęściej albo bardzo wolno biegniemy, albo też wręcz maszerujemy. Co więcej, nawet maszerując w umiarkowanie szybkim tempie, po również wykorzystujemy węglowodany, choć w trochę mniejszej ilości niż tłuszcze.
50-55% tętna maksymalnego, jako główne źródło energii wykorzystują właśnie węglowodany. Dla osób wytrenowanych, węglowodany będą stanowiły główne źródło energii podczas biegu na poziomie 60-65% tętna maksymalnego. Zakładając, że nasze tętno maksymalne wynosi 200 uderzeń, już przy wysiłku wykonywanym w tętnie 100-110 (osoby mało wytrenowane) czy 120-130 (osoby wytrenowane) będziemy w około 50% korzystali z cukrów, jako źródła energii. Przy takim poziomie tętna najczęściej albo bardzo wolno biegniemy, albo też wręcz maszerujemy. Co więcej, nawet maszerując w umiarkowanie szybkim tempie, po również wykorzystujemy węglowodany, choć w trochę mniejszej ilości niż tłuszcze.
Warto
tutaj również wspomnieć o tym, iż każdy rodzaj wysiłku fizycznego, zarówno
mniej jak i bardziej intensywny, pobudza aktywność enzymów odpowiedzialnych za
regenerację glikogenu. Enzymy te są aktywne przez wiele godzin od zakończenia
treningu. Oznacza to, iż nasz organizm jest przede wszystkim nastawiony na
regenerację glikogenu, a nie tkanki tłuszczowej po każdym naszym biegu. I o ile
po bieganiu nie przesadzimy z ich ilością w poszczególnych posiłkach, to zapewnimy
sobie optymalną regenerację bez ryzyka wzrostu tkanki tłuszczowej. Zwykle po
mniej intensywnym treningu wystarczy w krótkim czasie (30-90min) od zakończenia
wysiłku spożyć 0,5-1,0g węglowodanów/kg m.c./godzinę, podczas gdy bardziej
intensywny trening będzie wymagał dostarczenia nawet 1,5-2,0g/kg m.c./godzinę.
Przekładając to na ludzki język, osoba ważąca 60kg, bezpośrednio po mniej
intensywnym wysiłku, powinna dostarczyć 30-60g węglowodanów, podczas gdy
trening był bardziej intensywny, te ilości mogą wynosić 90-120g. 30-60g
węglowodanów zwykle dostarczy nam 500-750ml napoju węglowodanowego
(izotonicznego), 1 baton energetyczny, czy 2 banany. Oczywiście możliwości jest
o wiele więcej, a wybór źródła węglowodanów zależy od nas samych.
Chciałbym
tutaj również podkreślić fakt, jak istotne jest uzupełnianie węglowodanów w
miarę krótkim czasie od zakończenia biegu. Składają się na to dwa czynniki.
Pierwszy to taki, iż enzymy odpowiedzialne za regenerację naszych zasobów
energetycznych wykazują najwyższą aktywność właśnie bezpośrednio po zakończeniu
treningu i z czasem ich aktywność stopniowo obniża się. Oznacza to, iż
bezpośrednio po treningu regenerujemy się szybciej, niż odkładając regenerację
na później.
Ponadto,
podaż węglowodanów bezpośrednio po wysiłku, pomaga nie tylko zregenerować
zapasy energetyczne organizmu, ale również pozwala na zapoczątkowanie procesów
regeneracji mikrourazów mięśniowych i stymulację naszej odporności. Każdy
organizm podczas wysiłku wytwarza hormon o nazwie kortyzol, który to poza swoim
docelowym przeciwzapalnym działaniem, niestety mocno obniża naszą odporność i działa
katabolicznie (rozkłada białka). Podaż węglowodanów bezpośrednio po treningu,
dość szybko obniża poziom kortyzolu we krwi, a tym samym hamuje jego
niekorzystne działanie na układ odpornościowy czy rozkład białek tkanki
mięśniowej. Osoby, które unikają węglowodanów po treningu, będą więc narażone
nie tylko na słabszą regenerację, ale również stają się „otwartym oknem” dla
różnego rodzaju chorobotwórczych mikroorganizmów.
Myślę, że tych kilka
przytoczonych faktów pomoże biegaczom podjąć słuszną decyzję, że warto dbać o
węglowodany w swojej diecie, ze szczególnym naciskiem na ich spożywanie w
okresie okołotreningowym, w tym w możliwie krótkim czasie od zakończenia biegu.
Tydzień 3: Oceń swój stan odżywienia - na co zwrócić uwagę?
Jesień, dla jednych
oznacza okres intensywnych startów, dla innych okres regeneracji po
trudach niedawno zakończonego sezonu. Sam osobiście jesień
traktuję już od wielu lat jako okres przeznaczony dla regeneracji,
zwłaszcza we wrześniu i październiku. Listopad w moim przypadku,
podobnie jak w przypadku wielu innych biegaczy to już okres
spokojnego „wejścia” w nowy sezon startowo-treningowy. Taki
okres „roztrenowania” może u każdego przebiegać inaczej tj.
wcześniej lub później, ale warto, aby nie pomijać w swoich
planach. Im organizm bardziej wypoczęty i zregenerowany, tym więcej
możemy później z niego „wycisnąć” w przyszłorocznych
przygotowaniach i startach.
O okresie roztrenowania
piszę nie bez przyczyny. Jest to bowiem czas, w którym warto
rozpocząć kontrolę stanu odżywienia własnego organizmu przed
zbliżającym się sezonem i kontynuować ją regularnie co 2-3
miesiące. Pisząc o kontroli myślę o okresowych badaniach krwi,
które pozwolą niejako „zajrzeć do środka” naszego organizmu.
Wiele bowiem potencjalnych niedoborów żywieniowych, które mogą
zmniejszyć skuteczność naszego treningu, nie daje wyraźnych
objawów „zewnętrznych” w postaci np. zmian skórnych itp.
Oczywiście rodzi się pytanie, co przede wszystkim każdy biegacz
powinien badać, aby z jednej strony nie wykonywać całego „pakietu”
proponowanego przez laboratorium, a z drugiej strony nie wracać co
chwilę w celu wykonania kolejnych badań, bo „czegoś brakuje”.
Bardzo
ważna jest tu także regularność wykonywania badań, gdyż dopiero
taki stały monitoring pozwala na ewentualne wychwycenie
nieprawidłowości w obrazie krwi i stanie naszego odżywienia, a
także w razie potrzeby szybką reakcję żywieniowo-suplementacyjną.
Z doświadczenia wiem,
iż w przypadku większości osób wystarczy kilka poniżej
wymienionych badań, które postaram się w kilku słowach
scharakteryzować kiedy, po co i kto powinien je wykonywać?
Morfologia
jest podstawowym badaniem w pakiecie każdego biegacza, gdyż
pokazuje ona ogólny zarys stanu naszego organizmu. Morfologia
pokazuje min. potencjalne możliwości obronne organizmu, jak również
to, co najbardziej biegaczy interesuje, a więc potencjalne
możliwości krwi do przenoszenia tlenu będące kluczem do naszej
wytrzymałości. Warto zwrócić na pewno uwagę na poziom czerwonych
ciałek krwi (RBC), hematokrytu (Ht, Hct), hemoglobiny (Hb lub Hgb),
średniej masy hemoglobiny w krwince czerwonej (MCH), średniego
stężenia hemoglobiny w krwince czerwonej (MCHC), średniej
objętości krwinki czerwonej (MCV), czy współczynnika RDW
określającego heterogenność krwinek. Obserwacja wartości tych
współczynników i odchylenia powyżej lub poniżej normy są
sygnałem, iż w organizmie może brakować wybranych biopierwiastków
czy witamin mających wpływa na rozwój czerwonych ciałek krwi i
hemoglobiny. Morfologię powinien więc badać każdy regularnie co
2-3 miesiące.
Poziom żelaza
i ferrytyny to również badania, które warto
wykonywać wraz z badaniem morfologii. Żelazo jest wbudowane w
centrum cząsteczki hemoglobiny, a każdy jego niedobór będzie
objawiał się obniżeniem ilości hemoglobiny, jak również w
przypadku głębokich niedoborów obniżeniem ilości i objętości
krwinek czerwonych (spadają RBC, Hb, Hct, MCH, MCHC, MCV, wzrasta
RDW). Samo badanie zawartości żelaza może być jednak nie
wystarczające, gdyż mogą w różnych okresach treningowych
następować dość znaczne jego wahania, dlatego też warto zbadać
również poziom ferrytyny. Ferrytyna świadczy o „zasobach”
żelaza w organizmie, więc zbadanie obu tych wartości pozwoli
bardziej całościowo spojrzeć na problem żelaza w organizmie. W
szczególności warto, aby powyższe badania wykonywały biegające
Panie, zwłaszcza w sytuacji, gdy menstruacja związana jest ze
znacznymi utratami krwi.
Osoby będące
wegetarianami lub weganami, osoby biorące niektóre leki
neurologiczne, jak również osoby, którym w badaniach morfologii
wskaźniki MCV i RDW są podwyższone, powinny kontrolować również
okresowo zawartość witaminy B12 i ewentualnie poziom
kwasu foliowego.
Czasem
„w pakiecie” zaleca się również badanie poziomu
elektrolitów o organizmie. Badanie to może wykazać
ewentualne zmiany w ilości sodu, potasu, czy magnezu, choć w
przypadku magnezu i potasu, zmiany w ich stężeniu są widoczne już
przy głębokich niedoborach. Jest to badanie, które w szczególności
warto wykonywać w przypadku znacznych strat potu w organizmie
(zwłaszcza w gorącym klimacie), jak również w przypadku biegaczy,
którzy biorą leki wspomagające funkcjonowanie układu krwionośnego
nasercowe, nadciśnieniowe, diuretyki). Nie trzeba jednak wykonywać
tego badania przy każdej wizycie, podobnie jak kontroli poziomu
cholesterolu i glukozy, które zwykle
bada się albo z zalecenia lekarza, albo też kontrolnie co 6
miesięcy.
Chciałbym
jeszcze mocno zwrócić uwagę na badanie poziomu witaminy D,
która poza tym, że odpowiada za gospodarkę wapniową, według
najnowszych badań odpowiada m.in. również za naszą odporność.
Piszę o tym nie bez przyczyny, gdyż według badań z ostatnich lat
wynika, iż ponad 40-50% ludzi może mieć jej niedobór, a więc co
drugi biegacz może cierpieć z powodu zbyt małej ilości witaminy D
w organizmie. Co więcej, okres jesienno-zimowy jest to okres
szczególnego narażenia na niedobory witaminy D, gdyż nasza skóra
ma bardzo ograniczone możliwości jej wytwarzania. Warto więc, aby
każdy z nas szczególnie w okresie zimowym kontrolował jej ilości
w organizmie.
Badań
dostępnych w laboratorium można by wymienić jeszcze wiele
(mocznik, LDH, CK, Aspat, Alat, bilirubina itd.), które biegacze
mogliby wykonywać, niemniej jednak wspomniane powyżej należą do
tych podstawowych. Zwłaszcza pakiet „morfologia + żelazo +
ferrytyna + ewentualnie elektrolity” powinien być regularnie
wykonywany pozwalając na monitorowanie naszego stanu zdrowia!
Ja
już swój pakiet badań wykonałem, teraz kolej biegaczu na Ciebie!
czwartek, 17 października 2013
Tydzień 2: Biegaczu - Oszacuj swój wydatek energetyczny!
Poruszyliśmy temat wagi
optymalnej (czytaj Tydzień 1), a więc warto pójść dalej i
oszacować swój wydatek energetyczny. Skoro bowiem mamy osiągać
wagę optymalną, to trzeba poznać swój wydatek energetyczny, aby
móc zbilansować go z ilością spożywanego jedzenia. O ile tabele
wartości odżywczej możemy łatwo odnaleźć z internecie, to z
kalkulatorami wydatku energetycznego jest już gorzej. I to wcale nie
chodzi o to, że takich kalkulatorów nie ma, ale o to, iż nie
zawsze wykorzystują one właściwe przeliczenia pozwalające
oszacować wydatek energetyczny.
Piszę o przeliczeniach,
bo choć nie są one super dokładne, to i tak są zdecydowanie
łatwiej dostępne, niż inne metody wykorzystywane w oznaczaniu
wydatku energetycznego (kalorymetria bezpośrednia i pośrednia, czy
metoda podwójnie znakowanej wody).
W celu oszacowania
wydatku energetycznego w pierwszej kolejności wyznacza się wydatek
związany z podstawową przemianą materii (PPM). Podstawowa
przemiana materii, czyli innymi słowami mówiąc metabolizm
spoczynkowy organizmu jest wartością określającą nasz wydatek w
momencie, w którym leżymy bez ruchu. Obecnie PPM można określić
za pomocą różnego rodzaju wzorów (jest ich kilkadziesiąt)
opierających się o takie dane jak: płeć, wzrost, masa ciała czy
wiek. Niektóre też wzory opierają się również o procentową
zawartość tkanki tłuszczowej. Do najpowszechniej wykorzystywanych
wzorów wyliczających wartość PPM należą wzory
Harrisa-Benedicta, które to uwzględniają płeć, wzrost, masę
ciała i wiek osoby badanej:
PPM (M) = 66,47 + (13,75
x masa ciała w kg) + (5 x wzrost w cm) – (6,76 x wiek w latach)
PPM (K) = 655,1 + (9,56 x
masa ciała w kg) + (1,85 x wzrost w cm) – (4,86 x wiek w latach)
gdzie,
M oznacza mężczyzn, a K oznacza kobiety.
Dla
osób znających zawartość tkanki tłuszczowej w organizmie, lepiej
wykorzystać wzór Cunninghama, gdyż jest on nieco bardziej
dokładny.
PPM = 501,6 + 21,6 x LBM
gdzie LBM (ang. Lean
Body Mass) oznacza ilość beztłuszczowej masy ciała mierzoną w
kg.
Znając już wartość
PPM, warto określić również nasz poziom aktywności fizycznej. Tu
z pomocą przychodzi nam wartość współczynnika PAL (ang. Physical
Activity Level), który to „grupuje” osoby o różnej aktywności
fizycznej w ciągu dnia. Dopiero przemnożenie PPM i PAL pozwala na
oszacowanie wydatku energetycznego (WE):
WE = PPM x PAL
gdzie PAL ≈ 1,4 dla
osób prowadzących siedzący tryb życia;
PAL ≈ 1,7 dla osób wykonujących pracę w ruchu i/lub osób
uprawiających sport rekreacyjnie (do 60-90’);
PAL ≈ 2,0 dla osób ciężko pracujących fizycznie i/lub osób
uprawiających sport rekreacyjnie lub wyczynowo (powyżej 90’).
Sam współczynnik PAL
budzi wiele kontrowersji w ocenie wydatku energetycznego sportowców,
dlatego też jestem zwolennikiem założenia, iż osoby trenujące
pomiędzy treningami starają się wykazywać niską aktywność
fizyczną w celu odpoczynku (PAL=1,4), a koszt treningu należy
oszacować oddzielnie. Całkowity wydatek energetyczny można więc
oszacować wykorzystując poniższy wzór:
WE = PPM x 1,4 + koszt
energetyczny wysiłku
Zakładam, iż większość
z nas posiada zegarki wyposażone w pulsometr, które to w oparciu o
tętno maksymalne potrafią oszacować z niewielkim błędem wydatek
energetyczny (błąd zwykle mniejszy niż 5%). Warto tylko wspomnieć,
iż tętno maksymalne najlepiej sprawdzić w realnych warunkach
startowych (ewentualnie treningowych), gdyż wzory wykorzystywane do
jego wyliczenia bardzo często się nie sprawdzają!
Jeżeli jednak nie
korzystamy z dobrodziejstwa pulsometra, to wydatek związany z
bieganiem można również wyliczyć ze wzoru:
WE biegu = 0,0175 x MET x
masa ciała w kg x czas trwania wysiłku w min
Gdzie MET przyjmuje
różne wartości dla różnego tempa biegu:
-
10km/h (6:00/km
MET = 10
-
12km/h (5:00/km)
MET = 12
-
15km/h (4:00/km)
MET = 15
-
17,5km/h (3:30/km)
MET = 18,5
Myślę,
że te krótkie instrukcje pozwolą każdemu w prosty i szybki sposób
oszacować zarówno dzienny wydatek energetyczny, jak i wydatek
związany z bieganiem. Warto to zrobić, aby później optymalnie
zbilansować swoje żywienie i nie spożywać zbyt mało, czy też
zbyt dużo kalorii. Zbyt mało kalorii w diecie może oznaczać, iż
nie będziemy mieli sił na optymalne wykonanie treningu, a tym samym
ciężej będzie uzyskać Własne Mistrzostwo. Zbyt duża ilość
kalorii będzie oczywiście oznaczać najczęściej niepotrzebny
wzrost wagi i obniżenie możliwości wysiłkowych organizmu, a
przecież nie na tym nam zależy!
czwartek, 3 października 2013
Tydzień 1: Biegaczu – oceń swoją wagę! Czy istnieje waga optymalna?
Każdy biegacz, w tym i ja, zdaje sobie doskonale sprawę, iż aby się poprawiać, trzeba posiadać odpowiednią wagę, która pozwoli osiągnąć maksimum możliwości, a więc, jak to nazywam, pozwoli na osiągnięcie „Własnego Mistrzostwa”. Znam też osobiście wielu biegaczy, dla których nie sam wynik, ale to właśnie smukła i szczupła sylwetka była głównym celem, kiedy rozpoczynali własną przygodę z bieganiem. Oczywiście z czasem okazywało się, że ta niższa waga, nie tylko powodowała u nich poczucie dumy i radości z własnego wyglądu, ale też pozwalała być szybszymi. Tak właśnie, szybszymi i bardziej wytrzymałymi, bo nie od dziś wiadomo, że jeżeli przenosimy mniejszy ciężar (czytaj mniejszą wagę), tym możemy biec dłużej. Wniosek niby prosty, ale wielu z nas przekonuje się o nim dopiero wówczas, kiedy to wskazówka wagi pokazuje mniej, a nam się biega lżej i szybciej!
Nie ma też co ukrywać, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, jak powiedzieliśmy A, to chcemy powiedzieć B, a więc jak już udało nam się zgubić te kilka czasem zbędnych kilogramów, to chcemy tracić kolejne. Chcemy być jeszcze zdrowsi, jeszcze bardziej wytrzymali, jeszcze szybsi, chcemy po prostu osiągnąć wagę optymalną!
Wielu z nas sięga do różnych źródeł w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy moja waga, jest już wagą optymalną, czy też powinienem/powinnam dalej walczyć z nadmiarem kilogramów? Zwykle pierwszym z napotkanych wyznaczników potencjalnej wagi optymalnej jest współczynnik BMI, o którym chyba już każdy zainteresowany tematem słyszał i zna na pamięć jego wartości tzn. według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), jako prawidłową masę ciała uznaje się sytuację, w której BMI jest wyższe od 18,5 a niższe od 25. BMI poniżej 18,5 oznacza najczęściej niedowagę, BMI powyżej 25 oznacza najczęściej nadwagę, a BMI powyżej 30 oznacza najczęściej otyłość.
BMI = Masa Ciała [kg]/Wzrost2 [m]
Osobiście chciałbym zwrócić uwagę na słowo „potencjalnej” wagi optymalnej, gdyż nie wszyscy wiedzą, iż BMI, podobnie jak inne tego rodzaju współczynniki, posiada wartość statystyczną, a więc część z dobrych biegaczy może znaleźć się poza jej „prawidłowymi” ramami. Wiele bowiem zawodniczek i zawodników ma BMI na poziomie 17,5-18,5 i żadne z badań nie wskazują na to, aby byli oni niedożywieni. Czy to jednak oznacza, że każdy z nas powinien dążyć do tak niskiego BMI, żeby uzyskać wagę optymalną? Odpowiedź jest prosta i brzmi „NIE”.
Na tak niskie wartości współczynnika BMI mają szansę tylko osoby, które mają naturalnie szczupłą nie umięśnioną budowę ciała (często określane mianem ektomorfików). Osoby mające inny typ budowy nie powinny nawet myśleć o uzyskaniu tak niskich wartości, bo jedyne czym to się może dla nich skończyć, to rozregulowaniem gospodarki hormonalnej i drastycznym pogorszeniem formy.
Nie ma też co ukrywać, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, jak powiedzieliśmy A, to chcemy powiedzieć B, a więc jak już udało nam się zgubić te kilka czasem zbędnych kilogramów, to chcemy tracić kolejne. Chcemy być jeszcze zdrowsi, jeszcze bardziej wytrzymali, jeszcze szybsi, chcemy po prostu osiągnąć wagę optymalną!
Wielu z nas sięga do różnych źródeł w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy moja waga, jest już wagą optymalną, czy też powinienem/powinnam dalej walczyć z nadmiarem kilogramów? Zwykle pierwszym z napotkanych wyznaczników potencjalnej wagi optymalnej jest współczynnik BMI, o którym chyba już każdy zainteresowany tematem słyszał i zna na pamięć jego wartości tzn. według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), jako prawidłową masę ciała uznaje się sytuację, w której BMI jest wyższe od 18,5 a niższe od 25. BMI poniżej 18,5 oznacza najczęściej niedowagę, BMI powyżej 25 oznacza najczęściej nadwagę, a BMI powyżej 30 oznacza najczęściej otyłość.
BMI = Masa Ciała [kg]/Wzrost2 [m]
Osobiście chciałbym zwrócić uwagę na słowo „potencjalnej” wagi optymalnej, gdyż nie wszyscy wiedzą, iż BMI, podobnie jak inne tego rodzaju współczynniki, posiada wartość statystyczną, a więc część z dobrych biegaczy może znaleźć się poza jej „prawidłowymi” ramami. Wiele bowiem zawodniczek i zawodników ma BMI na poziomie 17,5-18,5 i żadne z badań nie wskazują na to, aby byli oni niedożywieni. Czy to jednak oznacza, że każdy z nas powinien dążyć do tak niskiego BMI, żeby uzyskać wagę optymalną? Odpowiedź jest prosta i brzmi „NIE”.
Na tak niskie wartości współczynnika BMI mają szansę tylko osoby, które mają naturalnie szczupłą nie umięśnioną budowę ciała (często określane mianem ektomorfików). Osoby mające inny typ budowy nie powinny nawet myśleć o uzyskaniu tak niskich wartości, bo jedyne czym to się może dla nich skończyć, to rozregulowaniem gospodarki hormonalnej i drastycznym pogorszeniem formy.
Poza tym, osoby które były całe życie dobrze zbudowane, po zbyt mocnym odchudzeniu wyglądają po prostu źle, a w życiu trzeba w końcu zachować balans pomiędzy zdrowiem, dobrym wyglądem i dążeniem do mitycznej wagi optymalnej. Nie każdy z nas będzie Kenijczykiem i z tym się trzeba pogodzić. Na pocieszenie mogę dodać, iż według ostatnich badań, ponad 40% osób kończących największe maratony na świecie według wskaźnika BMI ma nadwagę lub otyłość, a jednak dają radę przebiec królewski dystans.
Pamiętajmy jeszcze o
jednym bardzo istotnym czynniku, a mianowicie zawartości tkanki
tłuszczowej. Można mieć wysoką masę ciała, ale niską zawartość
tkanki tłuszczowej, więc jedynym wyjściem w takiej sytuacji jest
obniżenie masy mięśniowej, z czym nie każdy biegacz chce się
pogodzić i zmierzyć obawiając się o swój wygląd. Z
doświadczenia wiem, iż zawartość tkanki tłuszczowej mierzona
metodą BIA (wszystkie wagi mierzące procentową zawartość tkanki
tłuszczowej z niej korzystają) u większości biegaczy mieści się
w granicach 12-20%, podczas gdy u kobiet w granicach 20-30%. Tylko
nieliczni osiągają niższe wartości, a wielu z czołowych biegaczy
wcale nie ma super niskiej zawartości tkanki tłuszczowej.
Zachowajmy więc balans pomiędzy dobrym wyglądem a abstrakcyjnym
dążeniem do kaloryfera na brzuchu. Pamiętajmy, iż niewielu z nas
ma szansę, nawet przy niskiej wadze, taką tarkę prezentować, co
wcale nie oznacza, że nie będziemy u szczytu formy! Zwykle więc
wartości BMI w okolicach 19-21 dla osób o szczupłej budowy ciała
powinny być optymalne, podczas gdy dla bardziej umięśnionych osób
osiągnięcie BMI w okolicach 23-26 może być tym optimum
wagowo-startowym.
Nie dajmy się więc
zwariować, zachowajmy równowagę pomiędzy zdrowiem, dobrym
samopoczuciem a obsesyjnym dążeniem do superniskiej wagi.
Zapomnijmy również o dążeniu do wagi z lat młodzieńczych, bo
niewielu z nas będzie miało taką możliwość. Każdego dnia
jesteśmy „innymi” ludźmi, stąd też, jeżeli w wyniku
naturalnych procesów towarzyszących regularnemu treningowi i
zbilansowanej diecie, nie uda się powrócić do wagi sprzed lat,
może to oznaczać, iż na dzień dzisiejszy to jest nasza waga
optymalna!
Nie dążmy do
abstrakcyjnych celów, tylko do Własnego Mistrzostwa!
Subskrybuj:
Posty (Atom)